sobota, 15 sierpnia 2009

Dlaczego nie umiem schudnąć nawet na Kaszubach.

Opowiem coś, co pamiętam z wczesnej młodości, kiedy wcale nie byłam gruba i raczej nie miałam się z czego odchudzać. Kiedy moja mama odchudzała się po urodzeniu najmłodszego braciszka, nagle zauważyłam, że moje dżinsy nie dopinają się w pasie. Mama mimochodem rzuciła, że gdybym z nią się odchudzała, to spodnie napewno by się dopięły. Zawzięłam się wtedy pierwszy raz w życiu, żeby przejść dietę odchudzającą. Po tygodniu mama pochwaliła się kolejnym kilogramem mniej a ja nic! W niedzielę mama upiekła nasze ulubione ciasto ze śliwkami. Ona jest w tym mistrzynią. Tak mi zapachniało, że moja głowa sama wpadła na genialny pomysł. To dżinsy skurczyły się po praniu, ja nie utyłam. Przez tydzień ulegałam panice. Tak silny wpływ na mój obraz własnej osoby mają moje myśli. Jak niewiele trzeba, żeby to zmienić. Przypomniałam sobie o tym wiele lat później, kiedy już znienawidziłam słowo dieta i starałam się zrozumieć dlaczego, nawet jak zrzucę parę kilogramów, za żadne skarby nie umiem tego utrzymać. Ja po prostu przez lata nie wierzyłam, że mi się to uda! Po każdej diecie nie tylko wszystko mi wracało, ale też ciągle przybywało. Doszłam do wniosku, że tyję od samego patrzenia na jedzenie. Moja silna wola całkowicie została pokonana przez wyobraźnię.
cdn
zajrzyj na: przyjemne odchudzanie

2 komentarze: